Jerzy Passendorfer Dowiedz się więcej
„Zamach”, reż. Jerzy Passendorfer, Polska, 1958 (premiera 1959)

Film Passendorfera rekonstruował jedną z najsłynniejszych akcji Armii Krajowej podczas II wojny światowej. Mowa o zamachu na SS-Brigadefuhrera dowódcę policji i SS, generała Fransa Kutscherę, zwanego „katem Warszawy”. Od chwili objęcia stanowiska w Warszawie organizował on masowe, uliczne egzekucje i łapanki. Każdego tygodnia rozstrzeliwano 300 osób. Udana akcja przyniosła znaczące ograniczenie rozpętanego terroru.

Film Passendorfera jest precyzyjną rekonstrukcją akcji AK z 1 lutego 1944 roku, opartą o wiedzę uczestników. Konsultantem historycznym filmu był między innymi uczestnik akcji, Michał Issajewicz „Miś”. Tak pisze o tym portal filmpolski.pl: „Film odtwarza precyzyjne przygotowania i dramatyczny przebieg akcji (…). Jest to film niemal o technologii zamachu, o technologii walki podziemia z okupantem, film – chciałoby się powiedzieć – matematyczny, w którym pewna ludzka akcja zostaje prześledzona od początku do końca, szalenie szczegółowo”. Aż trudno sobie wyobrazić, że wydarzenie, które zmieniło tak wiele, trwało tak krótko.

100 sekund

„Akcja na Kutscherę” trwała zaledwie 1 minutę i 40 sekund (w filmie trwa około 3 minut). Przeprowadzono ją 1 lutego 1944 roku w centrum Warszawy. Poprzedziło ją długie śledztwo wywiadu AK, mające na celu odkrycie nieznanej polskiemu podziemiu tożsamości dowódcy policji i SS w stolicy. Potem drobiazgowo odtworzono jego codzienne zwyczaje i zachowania.

Zamachowcy mieli zaledwie 140 metrów, by unieruchomić samochód z Kutscherą oraz wykonać wyrok. Jak potem określili to zaskoczeni Niemcy, była to „koronkowo przygotowana akcja”.

O ile sama akcja trwała niezwykle krótko, to tyle odwrót żołnierzy Armii Krajowej z miejsca akcji był długi i w większości wypadków zakończył się tragicznie. Choć losy wszystkich „zamachowców” są ważne, to – z punktu widzenia Toruńskiej Trasy Filmowej – najbardziej interesuje nas ucieczka dwójki z nich.

Toruń gra Warszawę

Mowa o ewakuacji z pola walki „Sokoła” i „Juno” (w filmie zmieniono ich pseudonimy na „Zawada” i „Orzeł”). Obaj bojownicy zginęli w nurtach Wisły, staczając wcześniej walkę z Niemcami na Moście Kierbedzia. Jako, że owa przeprawa została wysadzona w powietrze podczas Powstania Warszawskiego, filmowcy szukali podobnego mostu, który mógłby ją „zagrać”. Idealnego kandydata odnaleźli właśnie w Toruniu. Scenę ostatniej walki „Sokoła” i „Juno” nakręcono więc na toruńskim moście.

Zagrali w niej aktorzy Zbigniew Cynkutis i Eugeniusz Szewczyk oraz duża grupa statystów w niemieckich mundurach. W scenie użyto też jednego tramwaju oraz wielu pojazdów. Sporo było też efektów pirotechnicznych.

Tragedia na moście

Filmowi „Zawada” i „Orzeł” powtórzyli ostatnią drogę „Sokola” i „Juno”.  Bojownicy mieli rozkaz, by porzucić użyty w akacji samochód w najbliższym dogodnym miejscu i odskoczyć do bezpiecznej kryjówki. Niestety, postanowili uratować pojazd, cenny z punktu widzenia przyszłych działań bojowych oddziału. Dlatego też zdecydowali się na powrót na lewy brzeg Wisły. To był błąd. W połowie drogi przez most Kierbedzia dostrzegli, że Niemcy zablokowali wylot z mostu od strony Śródmieścia. 

Próba zawrócenia na praski brzeg skończyła się uderzeniem wozu w kratownice mostu. Obaj żołnierze wyskoczyli z auta i stoczyli potyczkę z niemieckimi oddziałami, po czym zdecydowali się na skok do Wisły, która mimo lutego, nie była zamarznięta. Nie udało im się jednak uciec. Albo utonęli w nurtach rzeki, albo dosięgły ich niemieckie kule. Obaj zginęli.

To nie był zamach

Film Passendorfera był swoistą kuźnią kadr dla polskiego kina. W role żołnierzy i żołnierek Armii Krajowej wcielili się aktorzy zaczynający dopiero swą filmową drogę. Wielu z nich na trwałe zapisało się w historii polskiego filmu jak chociażby Tadeusz Łomnicki, Roman Kłosowski, Jan Kobuszewski, Stanisław Mikulski czy Wojciech Siemion.

Może Was dziwi, że opisując akcję, o której opowiada film, nie używamy słowa „zamach”. To z szacunku dla kombatantów Armii Krajowej, którzy mieli głęboko za złe reżyserowi użycie w nazwie filmu słowa „Zamach”. jak argumentowali żołnierze Polskiego Państwa Podziemnego, zamachów dokonują jedynie terroryści, zaś wykonanie wyroku na Kutscherze było regularną akcją bojową.

 Nagrody

  • 1959 MFF Mar del Plata (Brazylia) – nagroda dla najlepszego filmu, nagroda FIPRESCI, nagroda za scenariusz 
  • 1960 FF Guadalajara (Meksyk) – Srebrne Sombrero, nagroda za reżyserię
  • 1963 Cuneo, Międzynarodowy Festiwal Filmowy o Ruchu Oporu – Złoty Medal

Ciekawostki

  • Polskie władze komunistyczne zakazały używania w filmie nazwy „Armia Krajowa”. Dlatego widz do samego końca nie dowiaduje się, jaka organizacja wykonała wyrok na „kacie Warszawy”. Stało się tak nawet mimo tego, że film powstał już po zakończeniu ery stalinizmu w Polsce, podczas której przynależność do AK kończyła się wieloletnimi wyrokami więzienia lub egzekucjami.
  • W filmie ani razu nie pada także nazwisko Fransa Kutschery.
  • Jeden z uczestników „akcji na Kutscherę” doczekał się po latach własnego filmu. Mowa o Bronisławie Hellwigu ps. „Bruno”, który był jednym z kierowców samochodów, jakimi oddział odskakiwał z miejsca akcji. Wywodzący się z Torunia producent Dawid Janicki i jego firma Shipsboy, poświęcili Hellwigowi jeden z odcinków swojej serii Portrety wojenne” (zakupionej w 2016 roku przez Netflix). To pierwsza w Polsce seria, utrzymana w konwencji „animadoc” (łączącej dokument z animacjami) znanej m.in. z filmu „Sin City”. Odcinek wyreżyserował wywodzący się z Bydgoszczy Tomasz Matuszczak
  • Twórcy filmu, z nieznanych przyczyn, pozmieniali bohaterom imiona i pseudonimy. Dlatego „Sokół” i „Juno” w filmie noszą pseudonimy „Zawada” i „Orzeł”.
  • Kiedy kręcono „Zamach”, najważniejsza łączniczka, która wzięła udział w zamachu Hanna Szarzyńska­ – Rewska, siedziała w więzieniu. Była pierwszym więźniem politycznym w Polsce po upadku stalinizmu. Za kraty trafiła 4 lipca 1958 roku za samo posiadanie egzemplarza paryskiej „Kultury”. Przez komunistyczny sąd została oskarżona o rozpowszechnianie „fałszywych wiadomości” i skazana na trzy lata więzienia. Podczas premiery „Zamachu” nadal przebywała w więzieniu (informacja za dr hab. Jerzym Eislerem, IPN w Warszawie)