„Ludzie Wisły” Polska 1938, rz. Aleksander Ford i Jerzy Zarzycki
Jerzy Zarzycki Dowiedz się więcej Aleksander Ford Dowiedz się więcej
Spławianie towarów Wisłą w stronę morza i odwrotnie – na południe do Krakowa. To praca jaką od setek lat wykonywała jedna grupa zawodowa – flisacy. Tradycje flisackie, szyperskie, przechodziły z ojca na syna. Wielowiekowe rody flisackie nie były rzadkością. Właśnie tych „ludzi rzeki” sportretował Aleksander Ford w swoim głośnym filmie „Ludzie Wisły” z 1938 roku.
Chociaż to Bydgoszcz była wtedy większym węzłem wodnym, Ford na plan filmowy wybrał Toruń. Nasze miasto od wieków było silnie związane z flisakami i darzyło ich wielkim szacunkiem. „Zegar Flisaczy” na katedrze, legendy miejskie („O flisaku i inwazji żab”), wreszcie istniejący do dziś piękny pomnik Flisaka na Rynku Staromiejskim, na którym wzorowana jest nagroda „Flisak Tofifest” przyznawana na festiwalu filmowym Tofifest przez Prezydenta Torunia Michała Zaleskiego.
Toruń żył z ludźmi z Wisły w symbiozie. Kto mógł się spodziewać, że film Forda będzie pierwszym i ostatnim portretem filmowym tej kultury, która zniknęła po II wojnie światowej. Ale tego filmu by nie było, gdyby nie „startowcy”.
1, 2, 3, „Start”!
Przed wojną dominowały w polskim kinie błahe komedie. Tylko jedno środowisko postawiło sobie za cel zerwanie z tą tradycją i mówienie poprzez obraz filmowy o problemach polskiego społeczeństwa. Mowa o Stowarzyszeniu Miłośników Filmu Artystycznego „Start”. „Startowcy” propagowali film artystyczny i kino „użyteczne społecznie”.
Blog Startreaktywacja przytacza cele grupy, opisane w jednej z przedwojennych gazet: „Celem Stowarzyszenia „START”, jest rozwijanie szerokiej propagandy na rzecz prawdziwie kulturalnego, o wysokich wartościach artystycznych filmu wśród wszystkich warstw społeczeństwa polskiego, narażonego na bezkrytyczne przyjmowanie zalewu produkcji wytwórni zagranicznych i krajowych, liczących się tylko z korzyściami finansowymi, jakie daje tworzenie miernoty, schlebiającej wątpliwej natury instynktom mas i nie dających głębszych i skończonych artystycznie filmów” (cyt. Nowa placówka filmowa, Fala, 1931, nr 1, s. 30). A kto tworzył ekipę „Startu”?
Mocna ekipa
Do grupy należeli do m.in.: reżyser i teoretyk kina Eugeniusz Cękalski (pierwszy prezes ), reżyserka Wanda Jakubowska, historyk kina i krytyk filmowy Jerzy Toeplitz, operator i scenarzysta Stanisław Wohl i reżyser Jerzy Zarzycki. Stowarzyszenie jako organizm nieformalny funkcjonowało od 1931. Potem pod naciskiem władz nastąpiła oficjalna rejestracja stowarzyszenia. „W 1933 r. lista osób opłacających składki liczyła 245 nazwisk.
Oprócz głównych animatorów powojennego życia filmowego znajdziemy tam m.in. Wandę Telakowską, późniejszą projektantkę, dyrektorkę Instytutu Wzornictwa Przemysłowego, Mariana Eilego, założyciela „Przekroju”, oraz wielu powojennych prominentów politycznych” – czytamy w „Polityce”.
„Start” zakończył żywot w 1934, a część członków stowarzyszenia założyła w 1935 roku Spółdzielnię Autorów Filmowych (SAF). SAF działała do wybuchu wojny w 1939 roku. Idealną esencją idei „Start-u” i SAF-u byli właśnie „Ludzie Wisły”.
Wichry namiętności przy wiślanym brzegu
„Ludzie Wisły” to historia targana wichrami namiętności. Miłość rozpala serca szyprów i doprowadza do tragedii. Co ważne, cała opowieść rozgrywa się na pokładach wiślanych statków. Nie powinno to nikogo dziwić, bo właśnie tam wiedli całe swoje życie flisacy. Rodzili się, żyli i umierali na swoich barkach. Na każdej z nich, oprócz ładowni znajdowały się małe mieszkanka, w którym żyły wielopokoleniowe rodziny (dzisiaj jedyną w Polsce taką barkę, odtworzoną z pietyzmem i przy konsultacjach szyprów, możecie zobaczyć w Bydgoszczy. Nazywa się Barka Lemara).
Film osnuty jest na wątkach z powieści Heleny Boguszewskiej i Jerzego Kornackiego – „Wisła” (autorzy napisali także scenariusz filmu).
Anna (Ina Benita), córka właściciela barki „Martin”, darzy uczuciem przystojnego złodziejaszka grasującego na szlaku wodniaków. Aleksy (Jerzy Pichelski) obiecuje jej małżeństwo i kupno barki berlinki. Sąsiadka Anny, stara, doświadczona wodniaczka Apolonia Matyjas (Stanisława Wysocka), zwana Matyjaską, ma zniszczoną barkę, nienadającą się już do wożenia towarów. Próbuje zdobyć pieniądze na jej remont, od swego byłego męża. Szantażuje go ujawnieniem mrocznej tajemnicy. Z kolei Aleksy, aby dotrzymać obietnicy danej Annie i sprawić jej berlinkę, zabija i okrada kupca barki „Martin”. To staje się początkiem pasma tragedii.
Lewactwo się szerzy
Historia osadzona w realiach codziennego życia pracowników i właścicieli barek żeglugi śródlądowej na Wiśle, zadziwia autentycznością. „Twórcy filmu, Aleksander Ford i Jerzy Zarzycki, w sposób zdecydowanie realistyczny, bez upiększania ukazali brutalność życia i bezwzględność bohaterów walczących o zarobek” – czytamy na stronie nitrofilm.pl. Reżyserzy zadbali o zachowanie realizmu, angażując do pomocy w realizacji zdjęć członków Towarzystwa Żeglugi Rzecznej „Vistula”.
W prawicowej, przedwojennej Polsce najwięcej zarzutów dotyczyło lewicowości „Ludzi Wisły”. Wynikała ona w prostej linii z przekonań reżyserów jakie wynieśli ze START-u. Szalę „dociążał” autor słów piosenek, które znalazły się w filmie. Był nim komunistyczny poeta Władysław Broniewski. Dlatego film najpierw obejrzała… cenzura.
„Gamma zachwytu towarzyszyła pierwszemu pokazowi ocenzurowanego już filmu Ludzie Wisły. Tym filmem śmiało wkroczyliśmy na forum kinematografii europejskiej! Sukces artystyczny 'Ludzi Wisły’ gwarantuje sukcesy kasowe kinoteatrom – wtórowali obecni na pokazie reprezentanci największych kin Polski” – można było przeczytać w magazynie „Film” („Ludzie Wisły wydarzeniem dnia”, Film 1937 nr 9-10)
Krytyka jednogłośnie chwaliła zdjęcia Stanisława Lipińskiego: „Dzięki niedościgłemu dotąd w Polsce poziomowi fotografji filmowej, Ludzi Wisły można uznać po 'Młodym lesie’ i 'Dziewczętach z Nowolipek’ za dalszy etap w rozwoju prawdziwej sztuki filmowej w Polsce” – informowały Wiadomości Literackie (Józef Kuroczycki, „Ludzie Wisły”, Wiadomości Literackie, 1938 nr 34).
Aktorka na Wiśle
Na koniec dosyć zabawne wyznanie wcielającej się w jedną z głównych ról gwiazdy kina Iny Benity, ujawnione ówczesnemu odpowiednikowi „Glamour” czy „Życia gwiazd”. Zapytana przez dziennikarza o to, jak wytrzymuje to nieustanne siedzenie na rzece odrzekła: „Niech mi pan wierzy – to flisacze życie pokochałam bardzo i nie zamieniłabym wspaniałej, cudownej wstęgi Wisły na żadne atelier filmowe. Barki, berlinki i tratwy – ludzie prości i piękni, jak urok Wisły – oto świat, w którym teraz żyję…”. (J. St., Benita i Pichelski, Kino. Tygodnik Ilustrowany 1936 nr 33)
Dlatego także Wam polecamy rejs z „Ludźmi Wisły”.